wtorek, 7 maja 2013

Hitotsu ni nare nu ni nin [ Reita x Aoi; The GazettE ]






Czy życie nie jest piękne?
Słoneczko świeci.
Ptaszki ćwierkają.
Motylki latają..
PFU! Co ja pieprze?
Namieszałeś Yuu...
Namieszałeś w mojej głowie...
Nie zachowuje się jak ten stary Akira...
A przynajmniej nie myślę jak on.
Oh ironio, sarkazmie , obojętności gdzieście się podziały?
Oho, wyczuwam jednak nutkę chamstwa.
Widzisz?! To właśnie przez Ciebie teraz wariuje. Aczkolwiek nadal twierdze, że życie jest piękne...
Nawet jeśli dane jest mi wzdychanie do Ciebie z daleka...
Nawet jeśli wiem, że to chore...
Nawet jeśli podniecam się każdym Twoim ruchem...
To wszystko i tak wywołuje szybsze bicie serca i te cholerne motylki w brzuchu.
O zgrozo. Byłem pewien, że ja nigdy...
A może jestem bardziej uczuciowy niż myślałem?
Halo? Gdzie najbliższy psychiatryk? Chyba potrzebuje pomocy.
Z uśmiechem wchodzę do wytwórni, witając się po drodze z innymi 'pracownikami'. To nie jest tak, że ja wiecznie jestem straszny i zły. Nie dla nich... Nie dla moich przyjaciół...
Ale miłość? Przecież uważałem, że to dla mięczaków. A teraz sam fakt, że idę na próbę i w końcu zobaczę Twój uśmiech, dodaje mi skrzydeł. Biegnę do Ciebie niczym pieprzony kundel. To z Twojej winy czuje się teraz tak przygnębiająco samotny... I nawet moje malutkie mieszkanko wydaje się za duże.
Wchodzę do Naszej sali i staje jak słup soli.
Kim ona jest?
Co tu robi?
Dlaczego uśmiecha się do Ciebie w TAKI sposób?
Ah, pieprzona zazdrość...
I wtedy dostrzegacie mnie. W Twoich oczach widzę durne iskierki szczęścia!
Z czego się cieszysz Aoi?
Mi aktualnie nie jest do śmiechu.
Podchodzicie do mnie. Mówisz coś, ale ja wyłapuje tylko co trzecie słowo. I tak za dużo.
Yumi...Twoja dziewczyna...
Kobieta wyciąga do mnie swoją drobną dłoń, którą ja obrzucam tylko pustym wzrokiem. Mruczę pod nosem 'siema' i kompletnie olewam dobre maniery. Od razu ganisz mnie wściekłym wzrokiem. Nawet kiedy się złościsz jesteś uroczy... Odwracam się na pięcie i podchodzę do swojego instrumentu. Jak to jest, że w jednej chwili wszystko może się zburzyć? I mimo iż nic się tak na prawdę nie stało, bo przecież Ty nie wiesz o moich uczuciach, to czuje się tak bardzo zdradzony...
To boli Aoi...
To teraz poproszę zestaw: psychiatra, psycholog plus morfina.
Dziękuje, do widzenia.
Oh witaj z powrotem, Reita.
- To zaczynamy? - słyszę głos Kai'a. Naszego lidera i ojczulka zespołu.
Rozpoczyna się próba, której z zachwytem przygląda się szatynka.
Fanka? Stać Cię na więcej...
Ale czy ja nie jestem Twoim fanem?
Po kilku godzinach tortury się kończą i mogę wrócić do domu. No ale oczywiście moje plany chuj strzelił.
- Idziemy na piwo? - pyta niepewnie Uruha. Wzdycham cicho i przymykam powieki. W końcu to mój przyjaciel... Poza tym, może to dobry pomysł? Może chociaż na chwilę zapomnę o Tobie?
Kilkadziesiąt minut później siedzimy z Uru w ulubionym barze. Ja 'delektuje się' pysznym smakiem tequili, gitarzysta natomiast sączy powoli piwo.
4 kolejka. Nadal na pytanie 'co się dzieje? ' uparcie odpowiadam 'nic'.
9 kolejka. Odwalam gorzkie żale, opowiadając przyjacielowi jak cholernie Cię kocham.
11 kolejka. Po jedenastej... urywa mi się film.

***

Z trudem staram się unieść ociężałe powieki. O mamo, moja głowa... Kiedy w końcu udaje mi się spojrzeć na świat, z zadowoleniem stwierdzam, że jestem u siebie.
Uru to cudowny kumpel...
Powoli zwlekam się z łóżka i szurając nogami idę do kuchni. Łykam tabletkę po czym popijam ją sokiem pomidorowym. Mój niezawodny lek na kaca. Co się właściwie wczoraj stało? Aaa...No tak... Aoi i Yumi. Nasza nowa, piękna parka. Potem piłem z Uru... czyli...on...wie...
Z grymasem wymalowanym na twarzy rozkładam się na kanapie, skacząc po programach telewizyjnych. Po chuj ja za to płacę jak i tak nic ciekawego nie leci? Eh, ja to mam problemy. Nieważne...
Potem już nadchodzą kolejne dni.
Jeden tydzień, drugi, trzeci... I za każdym razem ona! Wgapia się w Ciebie z uwielbieniem tymi wielkimi, niebieskimi ślepiami. Powiedz mi Yuu... Co ona ma a ja nie? Dlaczego to ją wolisz?!
Aaah, no tak... Podstawowa różnica między kobietą a mężczyzną. Rei, debilu. Nawet dziecko w przedszkolu wie takie rzeczy. Oj, cofam się.
Cofam się we wszystkim.
Czemu nagle moje życie... straciło sens?
Mam już dość. Ciebie, jej, Waszego widoku, wrzasków Kai'a i Rukiego, że cały czas jestem nieobecny i się mylę.
Koniec.
- Odchodzę - mówię głośno, patrząc pewnym wzrokiem po zgromadzonych. Widzę jak przez ich twarze przewijają się setki emocji. Od niedowierzania, złość aż po smutek.
- A...Ale dlaczego Rei chan ? - pierwszy odzywa się wokalista.
- Jeżeli chodzi o to, że się ciebie czepialiśmy to sorry. Wiesz, że nie o to chodziło... Chcieliśmy Cię jakoś pobudzić do działania - dodaje Kai.
- Nie, to nie wasza wina. Po prostu... muszę - patrzę na nich smutnym wzrokiem, przez co wydają się być jeszcze bardziej zdziwieni.
I co Yuu, zadowolony?
Nie...nie umiem się na Ciebie gniewać. To wina tej lafiryndy...
Żegnam się, przytulając chłopaków. Tylko Tobie podaje rękę. To bezpieczniejsze. Pannę 'JestemSuperBoMamAoiego' standardowo olewam. A potem już po prostu wychodzę.
Kurwa! Wcale nie czuje się lepiej. Nie czuje wolności, spokoju... Tylko smutek i tęsknota.
I co teraz Reita?
W żółwim tempie kieruje się do domu. Przechodząc obok pustych uliczek dostrzegam dwie postacie. Jedna z nich wręcza plik pieniędzy, za co otrzymuje małą paczuszkę. Wiem co to jest...
Podobno pozwala zapomnieć...
Daje kopa...
Szczęście...
Czemu nie?
Tylko raz spróbuje...

***


Patrze na swoje odbicie w lustrze i nie potrafię uwierzyć własnym oczom. Czy człowiek może się tak zmienić w ... w sumie to nie wiem nawet ile czasu minęło.
Właściwie co mnie skłoniło do oglądania się? Co ja robię w łazience... ? Ah tak... Krwotok...
Jestem beznadziejny. Zwykły, niepotrzebny śmieć. Po co ja właściwie 'żyje' ?
Tak bardzo chce mi się spać...
Ponownie spoglądam na odbicie. Zwężone źrenice, blada twarz, wychudzone do przesady ciało. Z ledwością unoszę rękę i dotykam policzka.
Nie. Na jednym razie się nie skończyło...
Pierdole to. Zdecydowanie gdzieś mam, jak teraz wyglądam.
Ziewam donośnie a do moich oczu napływają łzy. Czuje jak moje ciało pokrywa gęsia skórka.
Muszę... Potrzebuje jej... Heroina to jedyny lek na całe to zło...



***


Z grymasem, który miał przypominać uśmiech, wracam do domu. Jeszcze kilkanaście minut i znowu poczuje tą słodką przyjemność. Znowu poczuje ten spokój, euforie, ciepło...
Myślami jestem już w swojej łazience, pakując z żyły kolejną działkę , więc nie zauważam nawet , że ktoś na mnie wpada. Z mojej krainy przyjemności wyrywa mnie dopiero czyjś głos.
- O kurwa...R...Reita? - spoglądam na małego człowieczka i z przerażeniem stwierdzam, że to Ruki! Błagam nie...
- Ruki co je... REI! - do wokalisty dochodzi reszta zespołu. Ty jesteś oczywiście w towarzystwie swojej panny. Nie wyglądacie już jak wielce zakochani... Nie, to tylko moja wyobraźnia. W końcu przytulacie się...
- Człowieku! Nie odzywasz się od miesiąca! Nie wiemy nawet czy żyjesz. Pogadajmy... Przecież jesteśmy przyjaciółmi... - ja jednak nie słucham wywodów Uruhy. Wpatruje się w Ciebie. W Twoich oczach dostrzegam... troskę? Czuje łzy na policzkach. Nie chce, żebyście widzieli mnie w takim stanie. Odwracam się i biegnę. Chce tylko uciec... Gdzieś... Od Ciebie, od Was...
Mimo wszystko nie zachodzę daleko. Nie mam sił... Chowam się w ciemnej uliczce, gdzie siadam obok jakiegoś śmietnika. Podciągam rękaw, nabieram do strzykawki narkotyku, szukam odpowiedniej żyły... i już. Prosty sposób na szczęście, nie? Zaraz będzie po wszystkim...
Odchylam głowę do tyłu i opieram ją o ścianę. Czuje się... inaczej... Co jest?! Zaczynam kaszleć. Dlaczego nie mogę złapać oddechu ?!
Co...się...dzieje...?
- AKIRA! - zamglonym wzrokiem patrze na Ciebie. Czemu jesteś zdziwiony Aoi? Czy coś nienormalnego jest w cudownym, sławnym, umierającym, basiście ze strzykawką w żyłach?
Podbiegasz do mnie akurat kiedy osuwam się na ziemię. Kładziesz moją głowę na kolanach i delikatnie gładzisz moje włosy.
- Spokojnie, jeszcze chwilka. Uruha zadzwonił już po karetkę. Ale... powiedz mi dlaczego? Co ci idioto strzeliło do łba ?!
Uśmiecham się pod nosem. Czuje, że moje powieki stają się coraz cięższe. Chce zasnąć.
- Kocham Cię Yuu - mówię cicho, ochrypniętym głosem. Widzę szok, wymalowany na Twojej twarzy. A później...
Ciemność.


***


Pik, pik, pik.
Niech ktoś wyłączy to cholerstwo.
Pik, pik, pik.
Głowa mi od tego pęka.
Pik, pik, pik.
Kurwa!
Powoli otwieram oczy. To światło...boli! Chcąc, nie chcąc jestem zmuszony przymknąć powieki.
To ja żyje?
- R...Rei chan? - słyszę niepewny głos lidera.
- Dobijcie mnie - szepczę cichutko.
- Głupek ! Dlaczego nic nam nie powiedziałeś?! Pomoglibyśmy ci... Ja bym ci pomógł - kto jak kto... ale Ty byś na pewno nic nie zrobił...
- I co byście zrobili? Nawet nie wiecie co ze mną jest. Z resztą teraz to już nieważne. Jestem tylko nic niewartym ćpunem. Najlepiej będzie jak mnie zosta...
- Ciebie do reszty pogięło!! Te narkotyki całkiem wyżarły ci mózg... - dzięki bogu ciekawą wypowiedź Uruhy przerywa lekarz.
Doktor wygania chłopaków, twierdząc, że muszę 'odpocząć'. Jak dla mnie mogę zdechnąć. Mężczyzna pyta mnie o jakieś bzdety, po czym pisząc coś na kartce wychodzi.
Od razu rzucam się w poszukiwaniu leku. Nie ma...
Ale ja potrzebuje! Biegnę do drzwi i szarpie za klamkę. Nieważne, że każdy centymetr ciała mnie boli. Teraz liczy się tylko znalezienie się w moim domu. Z moim lekarstwem.
Cholera no! Zamknięte !
Opadam na łóżko i pogrążam się całkowicie w swojej beznadziejności. Może podciąć sobie żyły? Powiesić się? Utopić?
Drugiego dnia lekarz informuje mnie, że zostanę tu jakiś czas. Aż nie wyjdę z nałogu...
Ale ja przecież nie jestem chory! Ani uzależniony! Mogę z tym skończyć kiedy tylko będę chciał!
Mówi też coś o jakimś 'zespole abstynencyjnym'. Dalej już go nie słucham.
Zespół... Kiedyś byliśmy idealnie zgraną rodziną. Ale ja to spieprzyłem. Pokochałem Cię Yuu i przez to wszystko zniszczyłem. Ja i nikt więcej.
Ciekaw jestem... Jaki jest wasz nowy basista.
Bo przecież ja jestem beznadziejny...
Lekarz wychodzi a ja znowu zostaje sam. Sam w całym tym bagnie.
Przyzwyczajaj się.
Czuje, że zbiera mi się na wymioty. Jak miło... Zostawili chociaż miskę.
W trzeci dzień umieram.
Zimno.
Tak cholernie boli mnie brzuch i głowa.
Ciepło.
Pielęgniarka przynosi talerz z obiadem. Na sam widok jedzenia pochylam się nad miską.
Boje się.
Ta kobieta tak dziwnie na mnie patrzy... Słysze skrzypnięcie drzwi.
Uciekam w kąt pokoju, wpatrując się przerażonym wzrokiem w doktora. Oni chcą mi coś zrobić. Uśmiechają się do mnie tak...inaczej. Chcą mnie skrzywdzić. Moje ciało drży... Co chwile dopada mnie gęsia skórka.
Jestem taki zmęczony.
Zostaje sam... Nie. Ktoś mnie obserwuje!
I kolejne skrzypnięcie drzwi.
Zwijam się w kłębek, zamykając oczy.
Zabiją mnie.
- Aki? - słyszę Twój głos? Może już zwariowałem?
Podchodzisz do mnie i niepewnie wyciągasz rękę, by dotknąć mojego ramienia. Nie... to niemożliwe! Machinalnie odsuwam się od Ciebie.
- Odejdź! Ty nie możesz być Aoi'm! Chcesz mi coś zrobić! Udajesz Go! Idź! - moje ciało zaczyna jeszcze bardziej drżeć - odejdź...proszę...
Umieram?
Kucasz przede mną i uśmiechasz się subtelnie.
- Akira spójrz na mnie - mówisz łagodnym głosem. A ja nie mogę się mu oprzeć i mimowolnie podnoszę wzrok. Twój uśmiech, Twoje oczy...
- Yuu - szepcze cicho, a Ty uśmiechasz się szerzej. Stajesz na nogi i wyciągasz do mnie dłoń, którą niepewnie łapię. Prowadzisz mnie do łóżka i nakazujesz zaśnięcie. Ale ja nie potrafię.
Przy Tobie czuje się lepiej.
Odwiedzasz mnie codziennie. To dzięki Tobie zdrowieje. Nadal czuje się fatalnie... Ale i tak z Tobą wszystko wydaje się łatwiejsze i piękniejsze. Pomagasz mi...
Dziękuje.
- Rei?
- Hmm? - podnoszę głowę znad miski. Cóż za uroczy widok. A mimo wszystko zostajesz ze mną.
- Czemu mi wcześniej nie powiedziałeś? - spoglądasz na mnie, uśmiechając się smutno.
- Wcześniej? Wcześniej nie ćpałem.
- Nie o tym mówię...
Wypłukuje buzie i kładę się wygodnie na łóżku. O co Ci chodzi?
- Rozstałem się z Yumi... - dodajesz cicho, spuszczając głowę.
Nie umiem opisać szczęścia, jakie mnie rozrywa od środka. Wiem, to samolubne, ale moje serce znowu napełnia się nadzieją. Chociaż ... już kiedyś ... Eh, co to zmienia?
- P...Przykro mi.
- Wcale nie - obserwuje jak wstajesz i z uśmiechem podchodzisz do mojego łóżka - Nie pamiętasz co się stało zanim trafiłeś do szpitala? Coś mi wtedy mówiłeś...
Usilnie staram się pobudzić swoje szare komórki do pracy. Niestety z marnym skutkiem...
Ale tak bardzo chce wiedzieć !
Śmiejesz się cicho z mojej nieporadności i ku mej ogromnej radości... i zdziwieniu, kładziesz się na łóżku. Wtulasz głowę w mój tors i mówisz cicho, spokojnie.
- Ja... Chce cię pokochać, tak jak ty mnie... - otwieram szeroko oczy. To sen ? - Ale musisz wyjść z tego gówna... - dodajesz , mocniej mnie obejmując. Mimo, że jestem w ogromnym szoku, przytulam Cię mocniej do swojego ciała. Czuje ciepło...
- Wyleczę się, ale ...
- Ale? - podnosisz głowę, wpatrując się smutno w moje oczy. Uśmiecham się i rękoma zaczynam gładzić Twoje plecy.
- Pomóż mi. Bądź moim narkotykiem Yuu.. - uśmiechasz się szeroko i ponownie wtulasz w moje ciało.
Taka odpowiedź mi starczy...
Kilka dni później pozwalasz chłopakom w końcu mnie odwiedzić. Słyszę od nich, że rozumieją i wybaczają mi, chociaż i tak 'nie mam za co przepraszać'. Mówią też, że czeka na mnie posada basisty, bo przecież czymże jest The GazettE bez cudownego, nie mającego nosa Reity?
Nareszcie czuje spokój i szczęście... I to bez narkotyków.
A ty nie odstępujesz mnie na krok. Dbasz o mnie jak o małe dziecko. Ale nie narzekam... W końcu zyskałem Twoje zainteresowanie. Tyle na to czekałem...
Dziękuje.
Obiecujesz mi pierwszy pocałunek jak już wyjdę ze szpitala. Proponujesz mi też zamieszkanie u Ciebie. 'Bo będziesz miał na mnie oko'. Wyczuwam w tym zdaniu dwuznaczność?
Z dnia na dzień czuje się lepiej. I już nie potrzebuje heroiny...
Nie muszę już czuć 'tej' euforii...
Teraz przeżywam ją dzięki Tobie...
Uleczyłeś mnie.

***


W końcu nadszedł ten dzień... Po ponad trzech miesiącach wychodzę ze szpitala.
Wolny i czysty.
Ale to nie był stracony czas...
W sali czekasz na mnie z torbą w ręku. Czyli na poważnie mówiłeś o przeprowadzce...
Z uśmiechem łapiesz moją dłoń i prowadzisz do samochodu.
- Zadowolony? - pytasz wpatrując się w jezdnie.
- Taaak. W końcu czuje się jak normalny człowiek...
Przez resztę drogi rozmawiamy o zwykłych, przyziemnych rzeczach , typu 'Zasady panujące w domu Yuu'. Dowiaduje się na przykład, że palisz na balkonie, bo nie chcesz , żeby wszystko przesiąknęło zapachem nikotyny.
Parkujesz przed niewielkim domkiem. Znam każdy kąt na wylot. W końcu tyle razy mieliśmy tu próby i imprezy.
Kiedy tylko przekraczamy próg, stawiasz torbę na ziemi i rzucasz się na moją szyje. Wpijasz się zachłannie w usta, a ja z pomrukiem oddaje pocałunek.
Tak jak obiecałeś...
Smakujesz mieszanką papierosów, kawy i truskawek, które jadłeś z rana.
Nadchodzi noc... Nasza noc.
Nie myślałem, że będziesz tego tak bardzo chciał...
Zostawiam mokre ślady na Twoim torsie, a Ty wyginasz się pode mną, spinając co jakiś czas całe ciało. Powoli pozbywam się Twoich spodni. Czy możemy...? Tak od razu...?
Patrze w Twoje oczy, zamglone pożądaniem.
- Yuu? Jesteś pewien?
- Kocham cie Akira - szepczesz cicho, uśmiechając się.
Więcej mi nie trzeba...
Widzę łzy na Twoich policzkach, kiedy powoli w Ciebie wchodzę. Ścieram mokre strużki kciukami i szepczę uspokajające słowa do Twojego ucha. Gdy z Twoich ust wydobywają się pierwsze jęki, zaczynam się delikatnie poruszać. Masz takie ciepłe wnętrze...
Przyspieszam, kiedy wijąc się pode mną błagasz o więcej.
Fakt, że mogę poczuć jak wbijasz paznokcie w moje łopatki, jak zaciskasz na mnie mięśnie, mogę słyszeć jak słodko jęczysz moje imię .. przez to
wariuje.
Dochodzisz, krzycząc głośno. Poruszam się w Tobie jeszcze kilkakrotnie po czym sam osiągam szczyt.
Cudowne uczucie...

***

Blondyn zerwał się z kanapy, dysząc głośno. W szybkim tempie podwinął swoje rękawy i spojrzał na ręce.
"Sen ..."
Przeczesał spocone kosmyki, nieudolnie starając się wyrównać oddech. Reita rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym wzrok utkwił w dwóch postaciach.
- Co jest? - zagadał Uruha, siadając naprzeciwko basisty.
- Miałem... Koszmar - wymruczał zdyszany blondyn, nie odrywając spojrzenia z Aoiego i Jego partnerki.
- Koszmar? Opowiadaj!
- Śniło mi się, że odszedłem z zespołu... stałem się narkomanem i prawie zaćpałem się na śmierć.
- Kuuuurwa to faktycznie nie za fajnie...
Reita jednak uśmiechnął się.
"Jesteś teraz szczęśliwy prawda? W takim razie i ja się ciesze..."
- Eeej! To był straszny sen, a ty się uśmiechasz ? - zdziwiony Uruha zerknął na przyjaciela. Ten także odwrócił wzrok, aby spojrzeć na blond gitarzystę.
- Mimo wszystko... To był najpiękniejszy sen jaki kiedykolwiek miałem...


____________________________________________________

Jakoś tak tu pusto, więc postanowiłam coś wstawić. One shot dosyć stary, pojawił się kiedyś na moim blogu, którego usunęłam. Aczkolwiek mam co do tego opowiadania ogromny sentyment, tak więc jest. Mam nadzieje, że się spodoba. I za wszelkie błędy przepraszam ^^ [ NIE SZCZOJ DSIAE! ]


dei.

6 komentarzy:

  1. Piękne... :)
    podobało mi się strasznie... popłakałam się... eh... aż mi się smutnawo zrobiło....
    piszesz wspaniale... :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    wspaniały tekst, piękny, cudownie przedstawiłaś wszystkie emocje towarzyszące Reicie... popłakałam się czytając...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. To było naprawdę cudowne !
    Jak rzadko zdarza mi się komentować czyjeś posty tak dzisiaj po prostu musiałam.
    Piękne, życiowe, tragiczne. A jednak nie nasycone egoizmem. Smak uczucia - prawdziwego narkotyku który udało ci się ująć w słowa. Barwa szczęścia na widok czyjejś radości, barwa smutku na widok czyjegoś uczucia. Mieszanka o bajecznym zapachu i smaku.
    Wszystko przepięknie objęłaś nadając opowiadaniu czegoś więcej. Czułam tu niesamowitą ilość uczuć. Twój styl pisania mnie zachwycił, sam pomysł rozkochał a sposób w jaki to połączyłaś odebrał mi mowę.
    Nie ma w tym niczego przesadzonego.
    Bo jak słodzić nie lubię tak tobie próchnicy nie poskąpię.
    Powodzenia w dalszym pisaniu ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest piękne. Łzy spływają obficie z moich policzków. Dziękuje za tego one shota. Jest cudowny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja.. nie wiem co powiedzieć po raz pierwszy od dawna. Sam styl pisania, sposób w jaki dobierasz słowa, powala mnie na kolana. I do tego ta cała otoczka stworzona z fabuły... po prostu mistrzostwo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zatkało mnie. Dosłownie. Po przeczytaniu tego przez pół godziny po prostu gapiłam się w ścianę i ryczałam. Piszesz genialnie. Ten opis i uczucia... Brak mi słów.

    OdpowiedzUsuń