niedziela, 4 sierpnia 2013

I know You want me. CZĘŚĆ 2/? [SasuNaru]

***

Dotarłem na miejsce, sala była przepełniona ludźmi z firmy, ale też jak już zauważyłem przyszły różne osobowości z firm współpracujących, pojawiło się też kilku klientów, oraz ludzie, których nie znam. Sala była pięknie przystrojona. Zaśmiałem się cicho widząc wielki transparent, na którym było napisane ''Sasuke witamy w firmie'' a obok wielkie czerwone serce. To zapewne dzieło Itachi'ego. Podszedłem do Ino, która razem z Sakurą i Hinatą zacięcie o czymś dyskutowały. Hinata, dziewczyna o długich czarnych włosach i nietypowej barwie oczu, można powiedzieć, że jej oczy miały kolor mleka... czyli biały. Nie znam jej za dobrze, ale wydaje się być naprawdę miła, ale ja nauczyłem się nie oceniać ludzi po wyglądzie. Nie znam- nie oceniam. Proste.
-O czym tak rozmawiacie? Mogę się przyłączyć?- Wyszczerzyłem się pokazując dziewczynom moje uzębienie.
-Eeem, właśnie rozmawiamy o Sasuke. Słyszałeś już pewnie, że szuka narzeczonej? -Czy wspominałem już, że nie chcę o nim myśleć? Nie? Tak czy inaczej chyba mi się to nie uda.
-Tak, coś tam słyszałem, więc nie mam szans, skoro to ma być kobieta hahah- zaśmiałem się dźwięcznie. Sakura udała zdenerwowanie.
-No wiesz, Sasuke jest mój. To na mnie będzie czekał przy ołtarzu.- Na koniec zrobiła dziubek i zaśmiała się cichutko. Uśmiechnąłem się delikatnie. Jasne... mógłbym być zazdrosny, ale przecież ja i Sasuke... nie, nie ma żadnego ''Ja i Sasuke''. Tak będzie najlepiej. Poza tym... jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. Sasuke- facet idealny, który teraz szuka wybranki swojego życia by móc założyć prawdziwą rodzinę z dwójką dzieci. Chociaż... Brunet i dwójka słodkich bachorów? Hahaha, jakoś tego nie widzę.- Zaśmiałem się do swoich myśli.
-Naruto.
-...- Chciałbym zobaczyć go w różowym fartuszku, jak dla mnie gotuje.
-Naruto?
-...- Kurcze, to musiałoby być mega urocze.
-NARUTO?! Żyjesz?!
-...- O czym ja w ogóle myślę? Potrząsnąłem lekko głową dopiero orientując się, gdzie jestem i, że Sakura od jakiegoś czasu próbuje się ze mną skontaktować waląc mnie palcami w brzuch. -Co jest? -Głupie pytanie. Jakbym nie wiedział, że od dłuższej chwili stoję w miejscu z zamyśloną miną co rusz uśmiechając się do siebie. Wariat nie człowiek po prostu.
-No to ja się pytam.- Powiedziała z rozbawieniem. -O czym tak intensywnie myślałeś?
-O kuchni.- Nie skłamałem... tak jakby.
-Ej, cicho zaczęło się. -Spojrzałem na środek sali, gdzie stał Pan Fugaku. Obok niego stał Sasuke, jak zwykle z obojętną miną. I Itachi, z lekkim uśmiechem na ustach patrzał na Ojca, który zaczął przemowę. Najpierw przywitał wszystkich gości, podziękował za zjawienie się.

Po krótkim przywitaniu szefa jakże interesującym przemówieniem Sasuke przejął ''pałeczkę'' i niezbyt radośnie, ale za to profesjonalnie, że tak to ujmę, przywitał się ze wszystkimi zgromadzonymi. Nie słuchałem tego co mówi brunet, stałem pomiędzy dziewczynami więc byłem w stanie usłyszeć tylko jęki zachwytu i liczne komplementy wypowiadane w stronę drania. Mam nadzieję, że nie będę musiał z nim dzisiaj rozmawiać.
-Naruto, stało się coś? -Podszedł do mnie długowłosy.
-Nie Itachi, nic się nie stało. Dlaczego pytasz? -Zapytałem uśmiechając się szeroko. Szczerze, bo przecież nie mam większego powodu do smucenia się, czy coś.
-Zazwyczaj jesteś duszą towarzystwa, dzisiaj rozmawiałeś tylko z Sakurą, Ino, i Hinatą. -Spojrzał na mnie podejrzliwie. Przejrzał mnie. Szybko wymyśl coś. Wymyśl coś. Wymyśl coś. Wymyśl coś.
-To nie moje przyjęcie, to Sasuke ma być gwiazdą, prawda? Wściekłby się jakby zauważył, że go przyćmiewam. -Wzruszyłem ramionami.
-Myślałem, że jakoś nie przejmujesz się tym, żeby miał jakiś lepszy humor. -Uśmiechnął się wrednie.
-Itachi, nie męcz mnie już, naprawdę mam dość wszystkiego. -Powiedziałem garbiąc się i wzdychając.
-No dobrze, dobrze. Tylko tak tu nie stój, też masz się dobrze bawić. -Mrugnął do mnie, a ja zaśmiałem się cicho.
-Tak jest. -Zasalutowałem mu po czym odszedłem do ludzi. Itachi ma racje, powinienem się rozerwać. Sięgnąłem po drugą lampkę wina. Boże spraw bym się za bardzo nie upił... Nawet nie wiecie jakie rzeczy czynię po procencie. Straszne.

Po dwóch godzinach przeprowadzanych przeze mnie dyskusjach z ludźmi, których ledwo znam, wszyscy zaczęli się zbierać. Kiedy na sali znajdowały się już tylko osoby tu pracujące, sprzątaczki przyszły i zaczęły wszystko sprzątać. Kątem oka zobaczyłem, że Sasuke niesie kompletnie zalanego Itachi'ego do wyjścia. Chyba go odwozi, a to znaczy, że już też go nie zobaczę... myślę o głupotach, sam ledwo trzymam się na nogach.
-Naruto, odwieźć Cię do domu? -Spytała Hinata. Dużo rozmawialiśmy i z dziewczyną naprawdę można się dogadać. Jest w porządku.
-Nie trzeba Hinatko. -Uśmiechnąłem się miło. -Pewnie zostanę w biurze na noc. -Mlecznooka kiwnęła głową, na znak, że rozumie. Po czym żegnając się, wyszła z sali razem z Sakurą. Naruto... naprawdę masz zamiar spać w biurze? Chyba cię pojebało... oj tak. Zamówię taksówkę. Ewentualnie mogę jechać samochodem, spowodować wypadek. Umrzeć na miejscu... tak byłoby łatwiej. Chociaż nie, w końcu mógłbym kogoś zabić, a tego nie chcę. Poszedłem do swojego ''królestwa'', tam się przebrałem w ubrania, w których tu przyjechałem. Jest godzina 22.00 nawet nie wiem kiedy to zleciało. Usiadłem zmęczony na wygodny fotel. W głowie mi się kręci, za dużo wypiłem. Będę miał kaca. Użalam się nad sobą. Oh tak. Przymknąłem lekko oczy. Po chwili zasnąłem...

***
Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Ociągając się otworzyłem leniwie oczy. We krwi nadal królował alkohol, jutro pewnie nic nie będę pamiętał... Spojrzałem w kierunku hałasu, który rozproszył mój sen. To Sasuke, tak? Czy mam omamy? Brunet patrzał na mnie obojętnie. Przeciągnąłem się, ziewając szeroko, nie krępując się.
-Nie wracasz do domu? - spytał jak zwykle obojętnie.
-W takim stanie, w którym się teraz znajduję nie mam zamiaru wsiadać za kółko. -Odpowiedziałem spokojnie patrząc w te czarne jak noc źrenice, teraz oświetlane tylko światłem małej lampki.
-Wiesz, jest takie coś jak taksówka. -Prychnął kpiąco.
-Wiem draniu. -Nie odczułem żadnej złości. Wstałem podchodząc do bruneta. Dlaczego to robię? Spojrzałem na jego usta, był wyższy o głowę. Ciekawe jak smakują? Wyglądają na bardzo delikatne... A gdybym tak?
-Młotku co robisz? -O dziwo nie wyczułem w tym żadnych uczuć. Pewnie mi się dostanie... Pieprzyć to. Raz się żyje.
-Cicho nie widzisz, że chcę Cię pocałować?! -Krzyknąłem zarzucając mu ręce na szyje, tym samym przyciągając go do siebie, wpijając usta w te cudowne wilgotne wargi...

***

Rano obudziłem się w naprawdę podłym stanie. Strasznie się czuję, nie pamiętam niczego z wczorajszego wieczoru. Powoli otworzyłem ślepia. Przez chwile wpatrywałem się w sufit... którego jeszcze nigdy nie widziałem. A to dziwne, myślałem, że znam swój sufit. Co ja tu robię? Podniosłem się do siadu. Nie poznaję tego miejsca.
-Ał... -Syknąłem z bólu dotykając dłońmi skronie. Głowa mi pęka. I po co mi to było? W dodatku niczego nie pamiętam, a jak zrobiłem coś głupiego? No nieee... Jedyne co pamiętam to to, że drzemałem w gabinecie, a potem zjawił się Sasuke, a potem... a potem. No właśnie, co potem się wydarzyło? A teraz jeszcze budzę się w miejscu, którego nie poznaję. Porwali mnie? Zgwałcą? Zabiją? Pokroją?! ZJEDZĄ?! O nie, o nie, nie, nie, nie, nieeee... Naruto, uspokój się, to na pewno żadna z tych rzeczy. Usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi i wchodzi do pokoju.
-Widzę, że śpiąca królewna już się obudziła. -Usłyszałem ten kpiący głos. Doznałem szoku. Sasuke? Ale co on tu... -Niech zgadnę, niczego nie pamiętasz, co? -Powiedział widząc mój nic nie rozumiejący wzrok.
-No, tak jakby, a powinienem? Szczerze mówiąc, nigdy nie spodziewałbym się, że nawet w najgorszym wypadku przenocowałbyś mnie. -Kurde, kurde, kurde. Jestem ciekawy czy coś się wczoraj stałoooo... To niesprawiedliwe.
-Może na takiego nie wyglądam, ale mam uczucia młotku. Trzymaj. -Podszedł do mnie i podał jakieś tabletki i szklankę z wodą.
-Mam nadzieję, że to nie żadna trucizna... albo pigułka gwałtu. -Spojrzałem na małą białą kuleczkę podejrzliwie.
-Chciałbyś. -Powiedział lekko się uśmiechając.
-Wcale nie. -Odwróciłem się w drugą stronę.
-Wiem, że tak.
-Nie e.
-Ta ak.
-Draniu?
-...
-Draniu!
-...
-Sasuke! -Moja cierpliwość jest na granicy wyczerpania. Koleś mnie już wkurza.
-Mhm? -O, jaśnie pan raczył odpowiedzieć.
-Pff.. -Prychnąłem. -Co ja tu robię?
-Zatruwasz powietrze. -Jeszcze chwila, a pożałuje.
-Pytam poważnie.
-Poważnie? Tak na poważnie to chyba jakiś spisek, żeby mnie wkurzać od samego rana. Chcesz wiedzieć skąd się tu wziąłeś? -Spytał patrząc mi w oczy.
-Um. -Mruknąłem kiwając twierdząco głową.
-Wczoraj odwiozłem Itachi'ego do domu, ale musiałem się wrócić bo czegoś zapomniałem. Na miejscu spotkałem Ciebie jak sobie smacznie spałeś nawalony w trzy dupy, więc postanowiłem Cię przenocować. Bądź co bądź w gabinecie na pewno nie jest wygodnie. -Powiedział spokojnie. A ja wciąż nie mogę się pozbyć uczucia, że stało się coś, o czym drań nie chce mi powiedzieć.
-Zrobisz mi śniadanie? -Zapytałem z uśmiechem. Sasuke spojrzał na mnie rozbawiony.
-To raczej Ty powinieneś robić je dla mnie.
-Nie e, jestem tu gościem. -Powiedziałem dumnie. Brunet uśmiechnął się prawie niewidocznie.
-Młotku. Wstawaj teraz, bo już jest dwunasta. Ubrania masz przyszykowane w łazience. -Wskazał na drzwi po prawej stronie. -Już chciałem wychodzić, kiedy zorientowałem się, że mam na sobie tylko bokserki. Zarumieniłem się soczyście i zakryłem po czubek nosa kołdrą.
-Sasuke? -Dziwnie tak mówić do niego po imieniu.
-Hm? -Spojrzał na mnie z nad dokumentów i chyba zorientował się o co chodzi. Zaśmiał się. -Co jest? -Drażni się ze mną.
-Eee... dlaczego jestem w samych bokserkach? -Spytałem rumieniąc się jeszcze bardziej.
-Śpiąc ze mną nie musisz mieć na sobie ubrań, wiesz? -Spytał z tym uśmiechem, który towarzyszy mu zawsze jak mówi takie krępujące rzeczy.
-Ś-śpiąc z Tobą? -Zapytałem głupio.
-Młotku, jesteś dziewicą? -Tak Sasuke, śmiej się, śmiej. Jeszcze zobaczymy.
-Nie jestem! -Krzyknąłem rozdrażniony zrywając się z miejsca i z wielkimi rumieńcami na twarzy uciekłem do łazienki. Dlaczego tak na to zareagowałem? Przecież już od dawna nie jestem prawiczkiem. Nie powinienem się tak zachowywać, ale świadomość tego, że przez całą noc leżał przy mnie Sasuke, ten Sasuke, którego pragnę, nawet jeśli tego nie pamiętam to sprawia, że robi mi się gorąco. Mam tylko nadzieję, że do niczego nie doszło... Nie, nie, nie, na pewno nie, Sasuke przecież jest hetero. Szuka narzeczonej, a to już coś znaczy. Wziąłem szybko prysznic i ubrałem się. Muszę jak najszybciej się stąd ewakuować. Wyszedłem z pomieszczenia, w pokoju nie było już bruneta. Usłyszałem odgłosy dochodzące z dołu. Po chwili słychać było gwizdek czajnika. Zszedłem na parter. Trafiłem do kuchni, w której stał czarnooki zajadając się kanapkami.
-Ano... -Mruknąłem zwracając tym samym na siebie uwagę. Dlaczego ten facet musi być taki seksowny? Nawet jak je, to wydaje się idealny. Jakby był stworzony tylko do tego, żeby inni mogli go podziwiać. -Będę się zbierał.
-Głupiś? Siadaj i jedz, potem Cię odwiozę. -Oh, skąd tyle dobroci w mrocznym księciu? Nie poznaję go.
-Podejrzane. -Zacząłem się mu przyglądać.
-Hm? -Nie zrozumiał.
-W czym tkwi haczyk? Jesteś jakoś dziwnie miły dzisiaj. -Powiedziałem niedowierzając.
-Powiedzmy, że mam taki kaprys. -Mruknął ledwo dosłyszalnie. Podniósł jedną z kanapek i podchodząc do mnie wepchnął mi ją do ust.
-Mhmm... Pyszności. -Powiedziałem z pełną buzią.
-Wiem, ale nie pluj. -Odsunął się ode mnie, a ja właśnie zdałem sobie sprawę z tego jak blisko siebie znajdowaliśmy się przed chwilą. Jeszcze chwila a bym go-
-Pocałowali się hahahaha! -Rozniósł się krzyk faceta z telewizji, którą Sasuke właśnie włączył. Drgnąłem.
Pocałowałem go.
Przypomniało mi się, ale... dlaczego mi tego nie powiedział? Pocałowałem go. Ma do mnie żal? Nie, wtedy na pewno by jakoś mi to wypomniał. Zwariowałem? To przez alkohol, muszę mu to wytłumaczyć.
-Sasu- Przerwałem słysząc dźwięk komórki bruneta. Chłopak odebrał.
-Słucham? -Co się ze mną dzieje? Powinienem teraz przeprosić. -Tak, mhm. Rozumiem. Będę. -Rozłączył się. Podszedł do stołu przy którym siedziałem. Usiadł z pełną gracją na przeciwko mnie. Spojrzał na mnie. Patrzeliśmy na siebie chwile. -Nic nie zjadłeś. -Powiedział zauważając, że na talerzyku leży taka sama ilość kanapek, z jaką mnie tu zostawił. -Stało się coś?
-Sasuke ja... mi się przypomniało. -Opuściłem wzrok. -Przepraszam.
-Ehh, młotku. Jakbym był o to zły, to myślisz, że siedziałbyś tu teraz?
-Nie... ale, dlaczego mi tego nie powiedziałeś?
-Planowałem to zrobić później, uwielbiam się z Tobą drażnić, a to byłby świetny powód. -Uśmiechnął się drażniąco.
-Draniu. -Zmarszczyłem brwi.
-Młotku. Sam się tego nie spodziewałem, rzuciłeś się na mnie jak pies na mięso. -Zarumieniłem się. Brunet parsknął śmiechem, ale po chwili posmutniał.
-Stało się coś?
-Eh, to nie Twoja sprawa, lepiej się nie mieszaj. -To pewnie przez ten telefon.
-Ym, no tak. -Spuściłem wzrok, po chwili zacząłem zjadać następne kanapki. Są niesamowicie pyszne, nie wiem czym jest to spowodowane, ale jego naprawdę smakują lepiej, chociaż robione są tak samo jak te, które robie ja. Może to ta świadomość, że to właśnie brunet zrobił dla mnie. A teraz siedzi tak blisko. Jest mi naprawdę dobrze. Mógłbym już na zawsze tu zostać. Wiem, że ciągle powtarzam to, że tego nie chce, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Chcę tego. Nie wyobrażacie sobie nawet, jak bardzo. Może nie znam go zbyt dobrze, ale kiedy jesteśmy blisko siebie to... czuję jakby Sasuke był mi przeznaczony. Specjalnie dla mnie. Mogę nawet pomyśleć, że jeśli Bóg istnieje naprawdę i jeśli rzeczywiście jest coś takiego jak przeznaczenie, to śmiało mogę stwierdzić, że ten staruszek, który ciągle się ukrywa zostawił bruneta dla mnie.
-Naruto. -Zaczął brunet swoim zwyczajowym obojętnym tonem.
-Tak? -Zapytałem uśmiechając się szeroko. Chłopak chwilę milczał przyglądając mi się.
-Ehh... zostaniesz do wieczora? -He? Że niby mam zostać sam na sam z obiektem mojego pożądania i facetem, o którym przez ostatnie kilka dni ciągle myślę?
-Dlaczego?
-Po prostu, nie mam nic innego do roboty na dzisiejszy dzień, potem wieczorem muszę jechać coś załatwić, a obawiam się, że w najlepszym humorze nie wrócę. Chciałbym się przed tym jakoś od stresować. -Powiedział spokojnie.
-Ee, Sasuke? Nie lepiej byłoby gdybyś od stresował się w spokoju, a nie ze mną? -Spytałem głupio.
-Mam dość tego siedzenia w samotności. Potrzebuję rozrywki, a myślę, że możesz mi zagwarantować zabawę. -To zabrzmiało dość dwuznacznie.
-Draniu, co masz na myśli mówiąc ''potrzebuję rozrywki''? -Powiedziałem lekko wystraszony, nie tylko tymi słowami, ale i swoimi myślami.
-Młotku, nie wyobrażaj sobie za wiele. -Czy mi się wydawało, czy właśnie uniosły się kąciki jego pysznych wiśniowych ust? Nie, nie wydawało mi się. Uwielbiam ten uśmiech.
-Wcale sobie nie wyobrażam! -Krzyknąłem zawstydzony.
-Nie? -Uniósł swoją brew w geście zaskoczenia. Nagle jakoś zainteresowały mnie moje skarpetki.
-Ym, no... bo wiesz... zabrzmiało to trochę (bardzo) dwuznacznie. -Nadal nie podniosłem wzroku.
-Chodziło mi raczej o to, żebyśmy obejrzeli razem jakiś film, ale jak tam chcesz. Nie wiedziałem, że lecisz na facetów.
-Jeśli chodziło Ci o film to mogłeś powiedzieć wprost, a nie. Tak na marginesie jestem gejem, draniu. -Powiedziałem obrażonym tonem w końcu patrząc w oczy brunetowi.
-Hmm... Czyli mam jakieś szanse. -Mruknął cicho, mrugając do mnie i wstając, ruszył do salonu.
-Co? -Szepnąłem cicho. Nic nie rozumiem. Najpierw ten drań jest dla mnie wredny, a teraz... niczego już nie rozumiem.

***

Rozłożyłem się wygodnie na sofie drania, który myszkował przy szufladzie z filmami. Tak jak myślałem najpierw włączył horror... A ja bardzo, ale to bardzo przeżywam horrory. Nawet sobie tego nie wyobrażacie. Moja psychika po obejrzanym horrorze jest naprawdę wybujała, ale to przecież nie moja wina, że przez miesiąc po jego obejrzeniu każdej nocy wyobrażam sobie, że mnie coś zjada, albo, że za chwilę jakiś człekokształtny potwór zacznie pukać mi do okna... Ygh, na samą myśl przechodzą mi po plecach ciarki... Ale jak przystało na prawdziwego mężczyznę, muszę pokazać, że tak naprawdę ten film jest nudny jak flaki z olejem. Zaśmiałem się nerwowo kiedy brunet usiadł mi w nogach trochę je przesuwając. Usłyszałem tą przerażającą muzykę i pierwsze napisy. Oh, już wiem, że nie zasnę. Sasuke Ty draniu specjalnie to robisz! Ale nie wygrasz ze mną tym razem, oooo nie. Nie ma nawet opcji bym pokazał, że chociaż trochę się boję.
-Pójdę po coś do picia. -Usłyszałem jego głos akurat w momencie kiedy jakaś zakrwawiona babka przebiegła przez ekran. Podskoczyłem niewidocznie rumieniąc się lekko. Już po chwili zostałem sam na sam z tym przeklętym filmem. Cholera, chyba będę musiał obejrzeć w domu w nocy kilka krwawych filmów... Tak, żeby pozbyć się chociaż trochę strachu. Przełknąłem ślinę. Podniosłem się z miejsca by usiąść po turecku. Chwyciłem dużą miękką poduszkę leżącą obok i położyłem ją między nogami, otuliłem ją ramionami starając się nie patrzeć na ekran. Po chwili z kuchni wyszedł Sasuke trzymając dwie duże szklanki z pomarańczowym sokiem. Spojrzał na mnie zaskoczony, uśmiechnąłem się niepewnie powracając wzrokiem na film, nie zauważyłem już lekkiego uśmiechu rozbawienia na tej bladej twarzy. Brunet usiadł obok, kładąc szklanki na szklanym stoliku.
-Możesz się do mnie przytulić jak chcesz. -Szepnął mi do ucha. Momentalnie się spiąłem spoglądając na jego rozbawioną buzię.
-N-nieee, ja tam... wolę poduszkę. -Przycisnąłem przedmiot do siebie jeszcze mocniej. Chłopak pokręcił głową i nic już nie mówiąc powrócił do oglądania filmu. Co jakiś czas kręciłem się nerwowo. Niech ta męczarnia się już skończy! Przy każdym bardziej strasznym... lub mniej strasznym momencie, zagryzałem dolną wargę i lekko przymrużałem oczy. Miałem wrażenie, że za każdym razem brunet mnie obserwuje, ale ja nie miałem odwagi spojrzeć w bok... albo raczej bałem się, że jak oderwę oczy od ekranu to te potwory wyjdą i nawet nie zauważę jak będą mnie atakować. To straszne! Dlatego siedziałem nieruchomo co jakiś czas trzęsąc się lekko. Jakie to niesprawiedliwe, ja tutaj niezauważalnie w środku umieram ze strachu, a Idealny Pan Uchiha nic sobie z tego nie robi! Czy Go to naprawdę nie rusza?! Ehh... i cały plan o nie pokazywaniu strachu poszedł się...
-No młotku, skończyło się. Możesz już przestać się trząść. -Powiedział z trudem powstrzymując się od parsknięcia. Oh, śmiej się, śmiej! Jeszcze zobaczymy! Nie wiem co zrobię, ale zobaczysz, że ja też potrafię Cię wystraszyć! Musisz się czegoś bać, już ja się tego dowiem mvihihihihi! Spojrzałem na zegarek, który pokazywał godzinę 14:35. Obserwowałem jak czarnooki znowu męczy swoją szufladę, po chwili w głowie zaświeciła mi się żarówka.
-Czekaj draniu! Teraz ja czegoś poszukam. -Podbiegłem do Niego, siadając obok. Zacząłem przeglądać płyty. Po chwili spojrzałem na bruneta. -No co się tak gapisz? Idź, sio sio! No już. -Chłopak popatrzył na mnie z politowaniem. Uśmiechnąłem się szeroko.
-Ehh i na co mi to było? -Mruknął niewyraźnie podnosząc się z miejsca i z powrotem usadowił się na kanapie.
-Coś mówiłeś? -Zapytałem nie zwracając na niego większej uwagi. Nie ma tu żadnych komedii! Jak ktoś może nie mieć w swoim domu, żadnej komedii?! No pytam się?! Ehh... ale cóż się dziwić, w końcu to Sasuke. Spojrzałem po całej długości na wszystkie znajdujące się w środku płyty. Nagle mój wzrok padł na jaskrawo fioletowe opakowanie z białym napisem ‘’Pierwsza komunia święta Sasuke.'' Zaskoczony chwyciłem płytę, odwróciłem się lekko w tył, brunet był zajęty jakąś gazetą. A jakby tak... wyjąłem szybko płytę z opakowania, nie mógł się zorientować co wziąłem bo niczym się nie wyróżniała.
-Wybrałem... nie masz tutaj żadnej komedii. -Fuknąłem, nadymając policzki. Chłopak nie zwrócił na mnie większej uwagi. To moja szansa. Że też nawet nie sprawdził co wziąłem. Hihi. Podszedłem do dvd wkładając płytę. -Sasuke? -Spojrzał na mnie. -Mógłbyś pójść dolać mi soku? Proooooszę. -Poprosiłem, robiąc uroczą minkę. Brunet podniósł się z miejsca rzucając:
-Odwdzięczysz mi się. -I poszedł w stronę kuchni, nacisnąłem play. Po chwili na ekranie pojawiły się pierwsze urywki filmu. Zauważyłem, że to chwile, na których jakaś kobieta i mały chłopczyk przygotowują rzeczy dla Sasuke. Byli to bodajże matka bruneta i Itachi. Boże jaki słodki. Przewinąłem film. Zatrzymałem w chwili kiedy mały Sasuke szykował się do wyjścia. Zachciało mi się piszczeć i to dosłownie. Znacie to uczucie, kiedy widzicie coś lub kogoś tak uroczego, że macie wrażenie, że się zaraz rozpuścicie? Właśnie tak się czułem. Usłyszałem kroki. Sasuke wszedł do pokoju już z całą szklanką trunku. Stanął jak wmurowany.
-Na-ru-to. -Wysyczał przez zęby. Uh, zaczynam się bać. -Coś Ty włączył?! Wyłączaj to w tej chwili! -Krzyknął zdenerwowany podchodząc do mnie. Podniosłem się z podłogi, z której podziwiałem sceny z życia małego uroczego drania.
-Nie-eeee... -Powiedziałem szczerząc się. -Sasuke, nie mówiłeś, że był z Ciebie taki słodki maluch. Mógłbym Cię zjeść. -Mrugnąłem do niego. Chłopak wyraźnie się zmieszał, po chwili znowu marszcząc brwi. Westchnął cicho podchodząc do telewizora, sięgnął za niego wyłączając całość z kontaktu. Zdążyłem złapać jeszcze mocno zarumienioną twarzyczkę małego Sasuke, którego uściskała właśnie jakaś stara kobieta. Zachichotałem z rozbawieniem. Muszę jeszcze kiedyś obejrzeć całość! Zaraz, ale kto powiedział, że będzie jakieś ''kiedyś''? Cholera. Będę musiał się wprosić. Chwyciłem szklankę z sokiem, którą drań położył na stoliku zanim podszedł do telewizora. Wypiłem większość za jednym razem, trochę mnie suszy po wczoraj. -Wiesz Sasuke, gdybyś ładnie poprosił to wyłączyłbym, no. -Powiedziałem siadając na kanapie. Czarnooki spojrzał na mnie z tak zwanym ''poker face'm''.
-No chyba nie. -Mruknął siadając obok, w mieszkaniu nastała cisza, przerywana jedynie przez tykanie zegara i moje siorbanie. Kąciki ust bruneta podjechały delikatnie w górę. Raaany, jeszcze nigdy nie widziałem, żeby tak dużo się uśmiechał w jednym dniu! Toż to cud!
-No co? -Zapytałem odstawiając pustą szklankę z powrotem na stolik.
-Mówił Ci już ktoś, że masz dar rozładowywania napięcia? -Spytał rozbawiony.
-Jakiego napięcia? Było jakieś napięcie? -Zdziwiłem się, może rzeczywiście, ale ja takowego nie czułem. Pewnie był zdenerwowany przez ten film. Chłopak parsknął cicho pod nosem. -Nee, Sasuke. Przepraszam za ten film. Po prostu byłem ciekawy. Nie wiem... To się nie powtórzy. -Wyszczerzyłem się wesoło.
-W porządku. Tylko... -Zawahał się wyraźnie. -Do tej pory nikt oprócz mnie nie widział tego filmu. No, nie licząc Itachiego i moich rodziców, ale tak to nikt. -Powiedział z przymkniętymi oczami już uspokojony. Uśmiechnąłem się z satysfakcją.
-Czyli jestem pierwszy? Czuję się wyróżniony. -Zaśmiałem się cicho. Po chwili usłyszałem dzwonek mojej komórki. Zaskoczony wyjąłem telefon z kieszeni spodni. Spojrzałem na wyświetlacz. Sakura. -Cześć Sakurcia. -Uśmiechnąłem się wesoło. Sasuke spojrzał na mnie zainteresowany.
~Naruto, dobrze się czujesz? Słyszałam od Hinaty, że zostałeś na noc w gabinecie. To prawda? -Spytała przejęta.
-Eee... no, tak jakby. -Nie musi wiedzieć, że spałem w domu najprzystojniejszego faceta w firmie. -Dobrze się czuję, nie martw się.
~Uh, to dobrze. Słuchaj, spotykamy się dzisiaj o 17:00 z Ino i Hinatą w naszej kawiarni, masz ochotę iść?
-No pewnie, z Wami zawsze. To do zobaczenia. -Powiedziałem podekscytowany.
~Do zobaczenia. Buziaki. -Rozłączyła się. Spojrzałem uśmiechnięty w bok. Na zegarze widniała  15:40.
-Wybierasz się gdzieś? -Spytał brunet niby obojętnie, jednak z małą nutką ciekawości. Uśmiechnąłem się na myśl, że to Go interesuje.
-Tak, wybieram. Właśnie, muszę się już zbierać. Odwieziesz mnie? -Spytałem, a kiedy zobaczyłem jak jego usta drgnęły, a brwi zmarszczyły kontynuowałem. -No chyba nie pozwolisz mi taki kawał iść, co?! Przecież to niebezpieczne, ktoś mnie może zaatakować! Co ja zrobię jak ktoś będzie chciał mnie zgwałcić?! -Teraz jego mina wyrażała rozbawienie.
-Uwierz mi młotku, że nikt nie chciałby Cię zgwałcić.
-Jeszcze byś się zdziwił. -Fuknąłem śmiesznie nadymając policzki. -Jestem przecież bardzo atrakcyjny, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo!
-Ah tak? -Spytał jakimś dziwnym, kpiącym głosem, pochylił się nade mną niebezpiecznie blisko. -Nawet sobie nie zdajesz sprawy z tego jak bardzo ja zdaję sobie sprawę z tego z czego myślisz, że nie zdaję sobie sprawy, młotku. -Mruknął cicho. Że co? Nie zrozumiałem, za dużo tego. Drań uśmiechnął się jedynie odsuwając ode mnie i wstając. -No chodź, podwiozę Cię jak już tak bardzo prosisz. -Powiedział wychodząc z pomieszczenia, kierując się w stronę korytarza. Poszedłem za nim. Ubrałem swoją kurtkę ze skóry, i buty. Brunet zrobił to samo, po czym chwycił pęk kluczy, i wyszedł na zewnątrz czekając na mnie. Zamknął drzwi i już po chwili kierowaliśmy się w stronę garażu. Szliśmy w całkowitej ciszy. Otworzył metalowe drzwi, moim oczom ukazał się czarny mercedes. Wsiedliśmy do auta. Od razu zabrałem się za radio. Po chwili w samochodzie rozległy się pierwsze dźwięki jakiejś rock'owej piosenki. Usiadłem wygodnie na siedzeniu. Brunet wycofał auto z garażu i po chwili włączyliśmy się do ruchu drogowego. Jechaliśmy już 10 minut w ogóle się nie odzywając, ale to nie była taka męcząca cisza. Za zakrętem ukazało się Nam osiedle na którym mieszkam. Bardzo zadbane, jak już mówiłem, nieźle zarabiam więc mogę sobie pozwolić na mieszkanie w lepszej dzielnicy, tak samo jak Sasuke, ale On to pozwala sobie na jeszcze więcej. Chwilę później brunet zatrzymał się przed moim blokiem. Spojrzałem na niego, a On na mnie. Wypadałoby jakoś podziękować. Uśmiechnąłem się nieco niepewnie.
-No to ten... dziękuję. -Powiedziałem zmieszany, przypomniał mi się ten pocałunek.
-Nie przejmuj się, odwdzięczysz mi się należycie. -No co On?! Ja Tu dziękuję, a ten tu, takie teksty. No co za... Wysunął koniuszek swojego seksownego języka i przejechał nim powoli po dolnej wardze uśmiechając się jakby zachęcająco. Zarumieniłem się soczyście. Już chciałem odwrócić się i jak najszybciej uciec, ale nim zdążyłem cokolwiek zrobić poczułem jego delikatny dotyk dłoni na policzku. Przybliżył się i szybko musnął moje wargi swoimi. O MATKO! Odsunął się ode mnie i jak gdyby nic się nie stało powiedział.
-1% długu spłaconego. -Uśmiechnął się delikatnie, a ja miałem wrażenie, że to jakaś gra.
-P-phie. -Prychnąłem szybko otwierając drzwi, zanim jeszcze wyszedłem dodałem: -Do zobaczenia w pracy, Panie noszący sukienki. -Uśmiechnąłem się z satysfakcją zauważając, że na jego twarzy maluję się czysty szok. A jak, Uzumaki też potrafi zaskoczyć! Mvihihihi, w ostatniej chwili przypomniało mi się jak w filmie jego matka pokazywała zdjęcia małego Sasuke, który był ubrany w uroczą różową sukienkę. Ahh, teraz mogę być z siebie dumny, mam haczyk na Pana idealnego. Wysiadłem z auta bruneta kierując się w stronę bloku. Usłyszałem pisk opon i ryk silnika. Chyba się wkurzył... a raczej na pewno. Niech ma za swoje. Nie tylko On może sobie pogrywać. Dotknąłem palcami delikatnie swoich ust. Uhh, te cholerne motylki w brzuchu. A tak na marginesie... ciekawe czy ma takich zdjęć więcej, muszę popytać o nie Itachi'ego.

***

O 16:30 skierowałem się autobusem do biura, a konkretniej na parking gdzie znajdował się mój samochód. Po 10 minutach byłem na miejscu, nie spiesząc się podszedłem do samochodu, otworzyłem je i wsiadłem. Cały czas mam przed oczami twarz uśmiechniętego Sasuke. Naprawdę, to jest dla mnie moralny szok. Sasuke i uśmiech to od teraz chyba moja ulubiona para. Nie przesadzam, to najpiękniejsze co na oczy widziałem... no, nie licząc mojego uśmiechu, a co! W tej kwestii nie mam sobie równych. Swoją drogą, chciałbym wiedzieć gdzie się dzisiaj wybiera. Może po prostu jedzie do domu rodziców? Albo spotkać się z Itachim? Hm... ale chyba nie byłby z tego powodu taki przybity, prawda? Jest jeszcze opcja, że jedzie na spotkanie towarzyskie... jak to brzmi. Ale chodzi o to, że może jedzie spotkać się z jakąś kobietą, która mogłaby zostać jego żoną? Co od razu wykluczam, bo powinien się z tego cieszyć. Tak, to na pewno nie to. Dojechałem pod kawiarnię ''U Luizy''. Jest to naprawdę przesympatyczne miejsce. Kobiety tu pracujące są bardzo miłe i towarzyskie. Przychodzą tutaj zazwyczaj młodzi ludzie. Nie sprzedają tutaj dużo alkoholu, jedynie kilka drinków, ale odmawiają sprzedaży kiedy ktoś jest już wstawiony. Może to dlatego jest tu tak przyjemnie. Całe pomieszczenie jest podzielone na dwie części, dla palących i nie palących. Część dla palących jest w barwach delikatnego żółtego. A dla nie palących w relaksujących zielonych kolorach. Kiedy już się wchodzi można zauważyć, że każdy bez wyjątku będzie czuł się tutaj dobrze. Podszedłem do ostatniego stolika od strony okna, czyli tego, który zawsze jest okupywany przez naszą trójkę, dzisiaj doszła jeszcze Hinata. Zauważyłem na miejscu dziewczyny, które żywo ze sobą rozmawiały na jeszcze nieznany mi temat.
-Oh, Naruto, wreszcie jesteś. -Ino spojrzała na mnie wesoło, machając dłonią, żebym usiadł obok niej. Wreszcie? Spojrzałem na zegarek, punkt 17:00. Ah, te kobiety, nigdy ich nie zrozumiem. Klapnąłem na miejsce przy blondynce, witając z Sakurą i Hinatą.
-O czym rozmawiacie? -Zapytałem z uśmiechem, Sakura spojrzała na mnie jakby pierwszy raz w życiu mnie widziała.
-Żartujesz sobie? No jak to o czym? O Sasuke-kun'ie oczywiście! -No tak, mogłem się domyślić. Nie mogę się wygadać o dzisiaj, zjadłyby mnie żywcem!
-Eeee, no to co tam u niego? -Spytałem niepewnie. Odpowiedziała mi Ino.
-To w sumie nic takiego, dowiedziałyśmy się tylko, że chłopak ma przerąbane. -Powiedziała z westchnieniem.
-Dlaczego? -Spytałem. Podeszła do nas kelnerka, chcąc ode mnie zamówienie, dopiero teraz zauważyłem, że każda z dziewczyn ma przed sobą filiżankę kawy. Zamówiłem cappuccino i ciasto czekoladowe.
-Nie uwierzysz! -krzyknęła Sakura nie zwracając uwagi na ludzi, którzy spojrzeli zaciekawieni w naszą stronę. -Podobno to nie On chcę wyjść za mąż, tylko jego Ojciec! -Co?! Pan Fugaku chcę się żenić?!
-Ale... ale jak to? Przecież ma już żonę. -Powiedziałem zdezorientowany.
-Ehh...-Hinata westchnęła. -Sakurze chodziło o to, że Sasuke-kun jest zmuszony do tego, żeby szukać narzeczonej, a tak naprawdę sam tego nie chce.
-Eee... -Brawo Naruto, myśl inteligentnie, a nie!
-Rozumiesz? -Zapytała różowo-włosa. Kiwnąłem twierdząca głową. Teraz rozumiem! Więc pewnie jedzie na to... spotkanie towarzyskie... jakkolwiek o tym myślę to i tak dziwnie brzmi! Dlatego był taki przybity. Yhmm... -Oh, teraz biedaczek potrzebuje prawdziwej miłości! Już ja się nim zajmę. Szkoda tylko, że nie zwraca na mnie uwagi. -Westchnęła ciężko.
-No coś Ty. -Ino spojrzała na nią z politowaniem. Dziewczyny znowu zaczęły jakiś temat, rozmawialiśmy przez naprawdę długi czas o wszystkim i tak naprawdę o niczym. Takie ploteczki. Uwielbiam tak rozmawiać, może to, że lubię plotkować i jestem chłopakiem jest dziwne, ale ja już się przyzwyczaiłem do tego, że moje niektóre zachowania są takie same jak u dziewczyn. Nie przeszkadza mi to wcale. Uważam, że to dodaje mi uroku. A poza tym, takie rozmawianie o bzdetach mnie relaksuje i nie pozwala myśleć o niczym innym. Na przykład o pewnym czarnookim brunecie, który co jakiś czas pojawiał się w mojej głowie.
Odwiozłem całą trójkę do ich domów, i sam wróciłem do siebie, a moją głowę zaprzątały myśli o tym, że jutro muszę wcześnie wstać, a przez ten horror, który oglądałem z Sasuke, mogę sobie wybić z głowy spokojny sen.

***

Rano zwlekłem się z łóżka wcześniej niż zwykle, tak jak myślałem, nie spałem spokojnie. Miałem problem z zaśnięciem, a kiedy już odpłynąłem to zauważyłem, że nawet najcichszy dźwięk jest wstanie mnie obudzić. Zirytowany poszedłem do łazienki, stanąłem przed lustrem. No pięknie... moja idealnie nie idealna fryzura jest jeszcze gorzej nie idealna niż zwykle! Westchnąłem ciężko.
Dwadzieścia minut później byłem już jako tako ogarnięty. No dobra, przyznam, że postarałem się dzisiaj jeszcze bardziej niż zawsze. W tej chwili jem śniadanie. Można by powiedzieć, że dzień jak co dzień, ale jednak jest różnica. Mimo tej nieprzespanej nocy nie mogę powiedzieć, że jestem jakoś wyjątkowo zmęczony. Kawa postawiła mnie na nogi. Spojrzałem na zegarek. 08:30. Zwlokłem się z miejsca do końca dopijając czarny trunek. Odstawiłem kubek i talerz do zlewu. Potem się tym zajmę. Ruszyłem do wyjścia, mogę wyjechać wcześniej, prawda? Dojadę w 10 minut, więc będę miał więcej czasu, żeby się przygotować do pracy. W prawdzie skończyłem swoje wszystkie projekty, ale zawsze mogę zająć się czymś dodatkowym. Zamykając za sobą drzwi ruszyłem na osiedlowy parking. Po chwili znalazłem się w swoim autku. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk komórki. Zaskoczony kto może o tej godzinie dzwonić, chwyciłem przedmiot. Numer nieznany. Przyjąłem połączenie.
-Słucham? -Powiedziałem niepewnie.
-Jak się spało? -Usłyszałem niski głos Sasuke. Skąd On ma mój numer? Nie przypominam sobie, żebym mu Go podawał.
-Eee, Sasuke? -Zapytałem chcąc się upewnić.
-A co? Spodziewałeś się kogoś innego? -Znowu ten ton! Przeklęty drań.
-No, nie. Skąd masz mój numer? -Spytałem, odpalając silnik samochodu.
-Nieważne młotku. Jedziesz samochodem? -Zapytał wymijająco.
-Tak, jadę już do biura. Skąd masz mój numer?
-Nie za wcześnie? -Agr, Uchiha grabisz sobie, oj grabisz.
-Sasuke! -Wydarłem się. -Możesz mi po ludzku odpowiedzieć? Skąd. Masz. Mój. Numer? -Zapytałem ponownie tym razem stanowczo.
-Ehh, młotku, nie wściekaj się. Jestem przecież synem Twojego szefa, więc mogę zdobyć co tylko zechcę. -Mogę się założyć, że teraz uśmiecha się w tej drwiący sposób!
-Draniu! To pogwałcenie prywatności! -Krzyknąłem zirytowany.
-Naprawdę? -Udał zaskoczenie. -Hmm... czyli nikt nie ma tego numeru, tak? -Zakpił. -Przestań, przecież to nic takiego.
-Nic takiego? A może nie chcę, żebyś miał mój numer i wydzwaniał do mnie co chwilę?!
-Z tego co mi wiadomo, to dzwonię pierwszy raz. No, ale skoro Ty uważasz inaczej. -Znowu ten rozbawiony głos. Zabiję Go, zabiję, zabiję, zabiję!
-Dobra draniu, miej tą satysfakcję. Po co dzwonisz? -Zapytałem. Właśnie zaparkowałem samochód na parking przed biurem.
-Hmm, a tak sobie. Nie mam co robić. -Powiedział obojętnie.
-Aha, czyli dlatego, że nie masz co robić, wpadłeś na fantastyczny pomysł, żeby do mnie zadzwonić, tak? -Nie rozumiem tego człowieka.
-No. -Padła krótka odpowiedź, a ja już chciałem się na niego wydrzeć, żeby się zajął czymś innym kiedy usłyszałem ciche: -I dlatego, że chciałem usłyszeć Twój głos. -Słysząc to zarumieniłem się soczyście czego już nie mógł zauważyć. Przez chwile się nie odzywałem, westchnąłem głośno.
-Sasuke -Zacząłem. -Jeśli nie masz co robić, to przynajmniej przyjedź już do pracy i się czymś zajmij. -Powiedziałem zirytowany.
-Jestem już w biurze. -Odpowiedział zwyczajowo. Już jest? Skoro tak to... spojrzałem w górę, gdzie znajduję się okno naszego biura. O BOŻE. Stoi tam i się gapi, a ja się tak zarumieniłem! No nieee... musi mieć wielką radochę z pogrywania ze mną. -Coś nie tak? -Spytał.
-Jasne, że wszystko w porządku, proszę Pana. Proszę na mnie poczekać, za chwilę będę. -Nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się. A to drań! Co On sobie myśli? Ale mu nawtykam! Niech tylko Go zobaczę. Skończyło się! Nikt nie będzie drwił ze wspaniałego Uzumaki'ego. Przywitałem się z Sakurą i Ino, po drodze wpadając na Hinatę. Wszedłem do tutejszej kawiarni witając z panią Mitsuhashi i zamawiając kawę na wynos. Myślicie, że za dużo tej kawy? To się mylicie. Ktoś kto pracuje w biurze jest przyzwyczajony do dużej ilości kofeiny. Kiedy tylko dostałem kubek do dłoni, pognałem na górę. Zobaczymy kto jest górą Uchiha! Muahahahaa...

***


Dostałam kilka komentarzy na temat zakończenia tego shot'a, mnie również ono nie satysfakcjonuję, więc zmieniam liczbę części na nieznaną, gdyż po dłuższym przemyśleniu stwierdziłam, że muszę się za to zabrać.

dosia.


7 komentarzy:

  1. Huh? Ale, że, tak już? Ja mam właśnie wrażenie, jakby zakończenia to tu brakowało... Może jakiś epilog?? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez to, że było to kiedyś opowiadaniem, zakończenie jest jakby... nie wyjaśnione.
      Myślałam nad rozwinięciem tego tworu do 4-5 rozdziałów, ale pisałam to w 2011 roku i teraz nie bardzo mam do tego weny =__=
      Jeśli wen mnie odwiedzi, napiszę :3

      ~DOSIA.

      Usuń
  2. Witam,
    to już koniec? Ach, jakoś tak mi tutaj zakończenia brakuje, chociaż może to i lepiej, każdy może sobie sam wymyślić co dalej.... wielki pan Uchiha postanowił przenocować Naruto u siebie.... oglądanie wspólnie filmów świetne, ale chyba najlepsze to en filmik z komunii Sasuke ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę, dokończ to .. tak bardzo uwielbiam happy endy i chciałabym czytać to dalej bo jest wspaniale i zabawnie napisane. Pomyśl nad tym, oki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. zgadzam się dosiu, pisz dalej :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie dodaj kolejny rozdział :((

    OdpowiedzUsuń